Masarnia

inne sie 16, 2019 #instrukcja ppoż

To była niewielka przetwórnia przemysłu mięsnego, która produkowała dobrej jakości mięso, można je było kupić tylko lokalnie, w sklepiku firmowym.

Szefowie zatrudniali dziesięciu doświadczonych masarzy, którzy fachu uczyli się od swoich ojców rzeźników. Praca dla kogoś z zewnątrz mogła wydawać się trudna i traumatyczna, w końcu chodziło o zabijanie zwierząt, ale dla nich, wychowanych na wsi i oswojonych z tą kulturą, nie było to nic nadzwyczajnego. Ani zbytnio trudnego. Sprawy zaczęły się komplikować, gdy trzeba było zakład dostosować do wymogów unijnych. Okazało się, że trzeba zmodyfikować pomieszczenie, zorganizować remont, a co za tym idzie wstrzymać produkcję na jakiś czas. Pracownicy zaczęli się buntować, ale szefowie zapewnili, że to będą urlopy płatne. Masarze obawiali się jednak zmian, ponieważ nie wiedzieli, co one oznaczają dla nich. Być może jakieś zmiany, którym nie sprostają, albo wprowadzą nowe maszyny, które spowodują zwolnienia? Szefowie zapewniali, że nie planują redukcji etatów, ale trzeba się dostosować do nowego. Nawiązali współpracę z firmą, która wdrażała systemy bezpieczeństwa zdrowotnego produktów oraz tworzyła wszelkie instrukcje. Konsultanci przyjechali na audyt i zapytali, gdzie jest instrukcja ppoż, ale okazało się, że dotychczas nikt jej nie sporządził. Zabrali się więc do pracy, przygotowania dokumentacji i szkolenia pracowników. Polecili, żeby szefowie zatrudnili osobę na stałe, która będzie pilnowała dokumentacji i prowadziła szkolenia na bieżąco. Poszukali nawet absolwenta towaroznawstwa, specjalność bezpieczeństwo i jakość żywności. Został zatrudniony.

Strach przed zmianami

Masarnia została wyremontowana zgodnie z wytycznymi konsultantów, pracownicy mogli wrócić do swoich obowiązków. Przedstawiono im nowego kierownika do spraw bezpieczeństwa żywności. Rzeźnicy patrzyli z powątpiewaniem na młodego człowieka, który przecież nie mógł mieć pojęcia o ich pracy, a się wymądrzał. Uważali, że wiedza teoretyczna to nie wszystko, poza tym nijak się nie sprawdza w praktyce. Nie rozumieli tych zmian i robili kierownikowi na złość, wystawiając go na próbę. Młody człowiek się nie zrażał, wiedział, że to co robi jest ważne i patrzył w przyszłość, chcąc by zakład się rozwinął. Realizował konsekwentnie swoje cele, nie przejmował się tym, że nie jest lubiany. Atmosfera była ciężka, ale nie odpuszczał. Wreszcie przyszedł czas audytu i okazało się, że dokumentacja jest prowadzona poprawnie i rzeźnia zostaje zakwalifikowana do lepszej kategorii, co wiązało się z większym zainteresowaniem odbiorców. Zaczęły spływać poważne zamówienia i firma musiała zatrudnić dodatkowych masarzy. Podnieśli też pensje dawnym pracownikom, bo to dzięki ich wysiłkowi udało się dojść do takiego etapu. Dopiero wtedy oni docenili starania młodego kierownika i zaczęli darzyć go szacunkiem. Ludzie z założenia boją się zmian, dopóki nie wiedzą, co te zmiany dla nich oznaczają. Ale nie ma sensu zakładać niczego z góry, pracować jak najlepiej, a na efekt nie będzie trzeba długo czekać.

Więcej o masarzach przeczytasz na: http://bhpszkolenia.pl/instrukcja-ppoz/